Grupa nowozelandzkich wydawców złożyła wniosek do regulatora rynku o prawo do angażowania się w zbiorowe negocjacje z Google i Facebookiem. Nowa Zelandia jest jednym z kilku krajów na świecie, który stara się podążać śladem Australii, gdzie regulacje prawne umożliwiły już wydawcom zawieranie umów z gigantami technologicznymi typu „pieniądze za content”.
Wydawcy wierzą, że zbiorowa siła przetargowa pomoże im zabezpieczyć takie umowy. Obecnie nowozelandzkie prawo konkurencji uniemożliwia wydawcom łączenie się w grupy. Jak donosi serwis Press Gazette w Nowej Zelandii potrzeba takich umów jest szczególnie pilna ze względu na sytuację w sąsiedniej Australii. Duncan Greive, założyciel i wydawca Spinoff, wyjaśnia, że jego serwis www bezpośrednio konkuruje z australijskimi serwisami, których właściciele dostają już pieniądze od Google i Facebooka za używanie treści informacyjnych.
Facebook (należący teraz do spółki Meta) we wniosku złożonym do nowozelandzkiej Komisji Handlu twierdzi, że informacje pochodzące od wydawców są „wysoce zastępowalne”. To samo twierdzenie padło w Australii podczas konsultacji w Canberze. Wniosek nowozelandzkiej grupy wydawniczej do Komisji Handlu zawiera dziesiątki odniesień do Australijskiej Komisji Konkurencji i Konsumentów (ACCC), która była architektem nowego prawa w Australii.
Czytaj też Kanada skopiuje rozwiązania prawne z Australii, by Google i Facebook płaciły wydawcom